Czy warto próbować nowych rzeczy? Kilka dni temu wróciłam z wycieczki szkolnej. Było na niej kilka atrakcji których nigdy wcześniej nie próbowałam. Jestem osobą spokojną, nie przepadam za zbyt dużą ilością adrenaliny. Właśnie po tej wycieczce stwierdziłam, że warto próbować nowych rzeczy. Gdy dojechaliśmy do ośrodka, poszliśmy na spacer po lesie. Następnie był czas na rozpakowanie się i obiad. Po południu powiedziano nam, że idziemy na mały park linowy. Nigdy wcześniej nie byłam na czymś podobnym i zaczęłam się strasznie denerwować. Chciałam skłamać, że mam lęk wysokości, ale po długich przemyśleniach i rozmowach z innymi stwierdziłam, że spróbuję. Tłumaczyłam sobie, że najwyżej zawisnę na zabezpieczeniu. Ubrali nas wszystkich w uprzęże i wytłumaczyli jak się przypinać, co robić żeby było bezpiecznie. Weszłam. Szłam po różnych linach, zjeżdżałam. Oczywiście, raz noga mi się podwinęła. Zaplatałam się w jakieś sznurki, wisiałam na linach. Nie miałam pojęcia, co mam robić. Śmiałam się, wszyscy się śmiali. W końcu zaczęłam próbować się wyplątać. Pomagała mi pani. Chciało mi się płakać, bo przeze mnie utworzył się wielki korek. W końcu dałam radę i szłam dalej, chociaż wszystko mnie bolało. W następnych dniach chodziłam po parku i sprawiało mi to wielką przyjemność. W końcu postanowiłam pójść na duży park. Zjechałam z dwóch lin lecz dalej nie dałam rady. Koledzy z klasy pomogli mi zejść , za co jestem im bardzo wdzięczna. Było mi głupio, że nie dałam rady, ale gdybym nie spróbowała, żałowałabym. Podsumowując, polubiłam parki linowe i kiedyś na pewno przejdę duży tor. Kolejną przeszkodą był paintball. Bałam się chyba jeszcze bardziej niż parku linowego, Na miejscu ,,wojny" zakładaliśmy jakieś mundury i maski, w których było strasznie gorąco. Wytłumaczono nam, jak się strzela oraz podało reguły ,,wojny". Podzielono nas na dwie drużyny. Najpierw w drużynach musieliśmy zdobyć karton. Nie wiedziałam, co mam robić. Schowałam się w jakieś krzaki i siedziałam, do nikogo nie strzelałam. Potem już były inne zasady. Kto dostał kulką ten schodził. Musiałam już zacząć strzelać. Weszłam na górkę i schowałam się w pokrzywy(trochę się poparzyłam), zaczęło mi się to podobać, Nie wiem kogo trafiłam, bo nie rozpoznawałam nikogo w tych maskach. Raz dostałam w ramię, ale nie mam siniaka. Potem czołgałam się, chowałam, strzelałam jak inni i żałowałam, ze skończyły mi się kulki. Paintball bardzo mi się spodobał. Moje najlepsze wspomnienia z wycieczki to podchody i budowanie tratwy. Z patyków, rur, foli, baniaków po wodzie, lin, dętek i styropianu zbudowaliśmy tratwę. Rzuciliśmy ją na wodę. Postanowiłam, ze usiądę na nią z innymi i popłynę. Płynęliśmy, na tratwie było 6 osób. Siedziałam na środku i musiałam przesuwać się do przodu, do tyłu, aby tratwa nie zatonęła. Inni zaczęli wskakiwać do wody, ja nie chciałam ,chociaż umiem pływać. Oczywiście, gdy ktoś wskoczył, tratwa zaczęła podskakiwać i wpadłam do wody. Muł z jeziora miałam do kolan. Cała byłam mokra. Weszłam na tratwę i dopłynęliśmy do brzegu. Wspaniałym uczuciem było płynąc na czymś, co się pomagało zrobić. Na wycieczce były też inne atrakcje, np. strzelanie z łuku i wiatrówki, długie spacery po Borach Tucholskich. Chodziliśmy trochę po szlakach i po lesie, w którym były strasznie strome górki. Trzeba było trzymać się korzeni, krzaków lub kogoś kto szedł z przodu. Zjechałam trochę z góry, ale dałam radę wejść na z powrotem. Wycieczka ta była, moim zdaniem, najlepsza ze wszystkich. Wspomnienia będę pamiętać do końca życia. Po tych przygodach wiem, ze warto próbować nowych rzeczy, choćby wydawały się one bezsensu. Byłam pewna, że nie dam rady przejśc parku linowego i ,,przeżyć" paintballu, okazało się inaczej.
PRZYKŁAD ROZPRAWKI
W czasie II wojny
światowej hitlerowcy dążyli do całkowitej eksterminacji żydów z
terenów okupowanych państw. W późniejszych czasach proces ten
nazwano holocaustem, co w języku hebrajskim oznacza całopalenie.
Niemcy w tej dziedzinie okazali się bardzo kreatywni, o czym
świadczy ogromna ilość sposobów na eliminację swoich
przeciwników. Uważam, że w literaturze zostały opisane różnorodne
obrazy śmierci. Słuszność tej tezy uzasadnię w dalszej części
mojego wypracowania kilkoma argumentami, odwołując się opowiadań
zawartych w miniaturze prozatorskiej pt. „Medaliony” autorstwa
Zofii Nałkowskiej.
Gdy nie znano
jeszcze śmiercionośnego Cyklonu B, hitlerowcy zmuszali więźniów
do ciężkiej pracy, aby wzbogacić budżet III Rzeszy, a śmierć
następowała wskutek wycieńczenia lub głodu. Jako przykład podam
opowiadanie pt. „Dno”, w którym główna bohaterka jest
wykorzystywana do przymusowych robót. Na początku wojny zabrano ją
na 2 miesiące na Pawiak, gdzie była katowana, w celu zdobycia, moim
zdaniem, szczegółowych zeznań. Po torturach została przewieziona
na 3 tygodnie do Ravensbrück,
gdzie
kobiety poddawano eksperymentom medycznym. Ostatecznie hitlerowcy
transportują ją do fabryki amunicji. To tam katowano
ludzi,
gdy nie wykonali odpowiedniej ilości pracy (robili pociski przez 12
godzin dziennie). Takie traktowanie człowieka jest, według mnie,
oznaką bestialstwa oprawców. W tym samym utworze przedstawiona
zostaje także śmierć głodowa w bunkrze. Składowano w nim ciała
martwych kobiet, a także zamykano tam na całą noc za
najdrobniejsze przewinienie. Główna bohaterka opowiada o tak
nieludzkich aktach jak kanibalizm wśród współwięźniów. Jest to
dowód na to, że w trakcie wojny budzą się wśród ludzi najniższe
instynkty. Zginąć
można było także za działania przeciwko polityce Hitlera. Tak
stało się z dziećmi głównej bohaterki.
Innym
sposobem, który wykorzystywali hitlerowcy, było gazowanie w
komorach lub specjalnych autach. Jako przykład podam opowiadanie pt.
„Człowiek jest mocny”. Główny bohater, Michał P., został
przetransportowany z Ugaju do Chełmna.
Przedstawione jest także miejsce
kaźni – Zakład Kąpielowy
obok lasu Żuchowskiego. Żydom różnych narodowości kazano zabrać
najcenniejsze rzeczy, a obiecano dobre warunki pracy. W
rzeczywistości skradziono im majątki, a ich samych zagazowano.
Michała P. uratował, moim zdaniem fakt, że był on atletycznej
budowy, więc Niemcy chcieli go wykorzystać do ciężkich prac. W
Chełmnie
zgłosił się do pracy w lesie, ponieważ, według mnie, był
ciekawy, czy naprawdę zakopują ciała martwych Żydów. Pracował
10 dni, a transport trupów przyjeżdżał 13 razy dziennie. Pewnego
dnia wyrzucono z samochodu zwłoki jego żony i dzieci. Uważam, że
to zostawiło stałe piętno na jego psychice. Poprosił wtedy
hitlerowca, aby go zastrzelił, ten jednak odpowiedział mu :
„Człowiek jest mocny i może jeszcze dobrze popracować” - stąd
tytuł utworu. Sądzę, że to obudziło w nim wolę walki o wolność,
ponieważ tego samego dnia uciekł z samochodu transportowego. Aby
przeżyć, musiał chować się w sianie przez 2 dni, ponieważ
szukali go w okolicznych wsiach. Kolejne opowiadanie, w którym
przedstawiona została śmierć przez zagazowanie, to „Dorośli i
dzieci w Oświęcimiu”. Dzieci,
które miały mniej niż 1.2m wzrostu, były przeznaczone do gazu.
Szczególnie przerażający wydał mi się fakt, że ponad 600 z nich
zamknięto, ponieważ brakowało kilku do wypełnienia komory.
Świadczy to, moim zdaniem, o bezduszności oprawców oraz i braku
empatii. Śmierć
przez zagazowanie przedstawiona jest także w filmie pt. „Chłopiec
w pasiastej piżamie”, którego reżyserem jest Mark Herman.
W
literaturze przedstawiona jest także śmierć samobójcza. Jest ona
najczęściej spowodowana bezsilnością lub niechęcią do dalszego
cierpienia. Jako przykład podam utwór pt. „Kobieta cmentarna”.
Tytułowa bohaterka opowiada o powstaniu w getcie z 19.03.1943 r.
Hitlerowcy zrzucali bomby na dzielnicę żydowską, co wznieciło
ogromne pożary. Wielu wyznawców judaizmu, według mnie, wolało
skoczyć w ogień, niż zginąć z rąk okupantów. Mimo że życie
jest najcenniejszym darem, jaki ludzie posiadają, to jestem pełny
podziwu dla ich odwagi. Dziwi mnie natomiast fakt, że warszawiacy
nie pomogli żydom, lecz bezczynnie przyglądali się ich niedoli.
Kolejne opowiadanie, w którym osoba ginie z własnej woli, to „Przy
torze kolejowym”. Naoczny świadek opisał historię żydówki,
która wyskoczyła z pociągu, transportującego więźniów. Została
ona trafiona w kolano przez Niemców, co okazało, moim zdaniem,
wyrokiem śmierci. Nikt nie chciał udzielić pomocy, ponieważ było
to zabronione i groziło surową karą. Poprosiła miejscowego franta
o kupno Wenarolu za jej pieniądze, lecz odmówił. Kupił jej
natomiast wódkę i papierosy. Oznacza to, że nie był obojętny na
cierpienie drugiego człowieka. Największą odwagą wykazała się
starsza kobieta, która przyniosła rannej mleko i chleb. Świadczy
to, według mnie, o jej poświęceniu, ponieważ wiedziała czym to
grozi. W momencie pojawienia się policjantów, żydówka poprosiła,
aby ją zastrzelono, lecz odmówili. Podjął się tego w nocy ten
sam człowiek, który kupił jej wódkę i papierosy. Choć to co
zrobił jest kontrowersyjne, uważam, że dobrze postąpił.
Po
przeanalizowaniu wszystkich argumentów, dochodzę do wniosku, że
żadne z tych wydarzeń nie powinno mieć miejsca. Obok zgrozy, która
jest wywołana tak nieludzkim postępowaniem, towarzyszy mi
zdziwienie, ponieważ nikt w tamtych czasach nie mógł powstrzymać
tej fabryki śmierci.
PRZYKŁAD PRZEMÓWIENIA
Szanowni
Państwo !
Dziękuję
wszystkim za przybycie. Zebraliśmy się tutaj, aby poruszyć
niezwykle istny, szczególnie w dzisiejszych czasach, temat. Wszyscy
wiemy, że działania zbrojne towarzyszyły ludziom od zarania
dziejów. Moim zdaniem, wojna to największe zło i czuje się
zobowiązany, by zapobiegać jej w przyszłości w możliwy dla mnie
sposób. W dalszej części mojej przemowy postaram się udowodnić
Państwu słuszność tej tezy.
Po pierwsze –
co daje nam wojna ? Straty materialne ? Gruzy pozostawione po
licznych nalotach ? Z pewnością wszyscy wiemy, jak wyglądała
Warszawa po 1944 r. Czasy nam tak bliskie, a jednocześnie tak
odległe. Nie możemy dopuścić, by taka sytuacja się kiedykolwiek
powtórzyła ! Czy ktokolwiek z nas jest gotowy, by stanąć w
obronie ojczyzny, miasta, rodziny ? Czy przez 70 lat, które dzielą
nas od wydarzeń z dnia pierwszego sierpnia 1944 r., świat zmienił
się na tyle, że możemy się czuć bezpiecznie ?
Kolejną
kwestią są katastrofalne skutki wojny na ludzką psychikę. Tym, co
odróżnia nas od maszyn, są uczucia. Człowiek nie jest
przystosowany do przyglądania się śmierci swoich przyjaciół bądź
znajomych. Jako przykład podam słynnego polskiego poetę –
Tadeusza Różewicza, który po wojnie nie jest w stanie normalnie
postrzegać otaczającego go świata Uważa on, że poezja nigdy nie
będzie już taka sama jak kiedyś. Do takich sytuacji nie powinno
było nigdy dojść.
Ostatnio sprawą, jaką się
dzisiaj zajmę jest śmierć milionów niewinnych osób. Podczas II
wojny światowej nikt nie przejmował się cywilami, ale to oni
najbardziej ucierpieli. Liczby mówią same za siebie – w latach
1939 – 1945 zginęło 47 milionów cywilów. Każdy z nich miał
rodzinę, plany na przyszłość, marzenia. Czy zasłużyli sobie na
te wszystkie cierpienia, na życie w ciągłym strachu ? Czy
zasłużyli sobie na taki koniec ?
Podsumowując, jeszcze raz
podkreślę, że wojna to największe zło dzisiejszych czasów.
Prowadzi ona do całkowitej destrukcji zarówno materialnej, jak i
psychicznej. Dbajmy zatem o jak najlepsze relacje międzyludzkie i
cieszmy się, że nie musimy przeżywać tego, co miało miejsce
zaledwie kilkadziesiąt lat temu.
PRZYKŁAD CHARAKTERYSTYKI
Stefania Różewicz urodziła się w roku 1896 (Lututów), zmarła 16 lipca 1957 r. (Gliwice) z powodu długotrwałej choroby na raka żołądka. Urodziła troje dzieci : Janusza, Tadeusza oraz Stanisława. Dzieciństwo spędziła w Szynkielewie, należącego do powiatu Wieluńskiego w okolicach Guberni kaliskiej. Jest ona autorką tekstu pt. „Wieś mojego dzieciństwa”, który został umieszczony w tomiku „Matka odchodzi” autorstwa Tadeusza Różewicza.
O wyglądzie Stefanii nie wiadomo wiele. Była ona drobną kobietą o średniej długości włosach i wąskich ustach. Najbardziej wyróżniającym się elementem jej wyglądu są oczy. Tadeusz Różewicz napisał : „Twoje oczy wciąż spoczywaj na mnie”. Można więc wywnioskować, że jej matczyne spojrzenie było pełne miłości i troski dla swoich dzieci, wyrażały dobroć, ale kryły jednocześnie pamięć o dzieciństwie poety. Jej oblicze uległo drastycznej zmianie podczas pobytu w szpitalu. Choroba wyniszczyła tę poczciwą kobietę, o czym pisze jej syn w „Dzienniku gliwickim”. Na jej ciele można było dostrzec wystające kości, ponieważ z upływem czasu stawała się coraz chudsza.
Stefanię cechowało niezwykłe przywiązanie do swojej rodziny. Każdą chwilę starała się poświęcić dla najbliższych. Rezygnując z życia zawodowego, chciała zapewnić swoim dzieciom szczęśliwe dzieciństwo. Z synami łączyła ją niezwykle silna więź, a wychowywanie dzieci było najszczęśliwszym okresem w jej życiu. Wiele czasu poświęcała na modlitwy, co jest dowodem jej bardzo silnej wiary i gorliwości. Jedną z sytuacji, która tego dowodzi, było złożenie ślubu, dotyczącego corocznej pielgrzymki do Częstochowy dnia drugiego lutego, czyli w święto Matki Boskiej Gromnicznej (Tadeusz Różewicz poświęcił temu wydarzeniu utwór, o tytule takim samym jak nazwa owego święta). Cechowała ją również dyskrecja wiary, ponieważ nigdy nie zapytała swojego syna Tadeusza o poglądy religijne, lecz codziennie się modliła o jego nawrócenie. Stefania była także wierną żoną i gospodynią, a nade wszystko najdroższą opiekunką. W roku 1943 przeżyła ogromną tragedię, ponieważ jej najstarszy syn został rozstrzelany przez gestapo, co nadało jej rys Matki Bolesnej. Jej wykształcenie było, jak na czasy w których żyła, dość wysokie. Potrafiła pisać i czytać, mimo że nie uczęszczała do szkoły, co w okresie zaborów było rzadkim zjawiskiem. Często czytała chłopom ze wsi listy od ich narzeczonych, co jest dowodem jej dobrego wychowania. Posiadała także bardzo dobrą pamięć oraz zdolności obserwatorskie. Po wielu latach pamiętała nawet najdrobniejsze szczegóły dotyczące Szynkielewa – wsi, w której się wychowała. Zapamiętała również dokładnie nazwiska jej rówieśników, którzy wyróżnili się wśród innych mieszkańców (Andrzej Kałużny i Antonii Walasik).
Uważam, że Stefania Różewicz jest uosobieniem dobroci i miłości, którymi każda matka powinna obdarzyć swoje dzieci. Moim zdaniem dzisiejsze kobiety mogłyby się wiele od niej nauczyć. Jej historia powinna być także przestrogą, by nie oddawać niemowląt do domów dziecka, ponieważ każde człowiek chce być wychowywane przez prawdziwych rodziców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz